Pamięć i jej zmienność: Prace Elisabeth Loftus i współczesna nauka

pamięć

Pamięć odgrywa kluczową rolę w naszym życiu. Pozwala nam uczyć się, planować i budować tożsamość. Na co dzień traktujemy nasze wspomnienia jako wierny zapis przeszłych zdarzeń. Wydaje nam się, że są one trwałe i dokładne, zwłaszcza gdy towarzyszą im silne emocjeCzy jednak nasze wspomnienia faktycznie są nieomylne? W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat badania psychologiczne (szczególnie prace prof. Elizabeth Loftus) wykazały, że ludzka pamięć jest zaskakująco zawodna i podatna na zniekształcenia. Okazało się, że wspomnienia nie tylko z czasem blakną. One mogą wręcz zmieniać się pod wpływem różnych czynników.

Kim jest Elizabeth Loftus? To amerykańska psycholog poznawcza (ur. 1944) uznawana za światowego eksperta w dziedzinie pamięci. Zasłynęła badaniami nad efektem dezinformacji, fałszywymi wspomnieniami oraz krytyką terapii tzw. „wypartych wspomnień”. Jej eksperymenty pokazały, że pamięć ludzka jest niezwykle malleable (plastyczna). Można ją zmienić poprzez sugestywne pytania, podanie mylących informacji, a nawet wszczepić całkowicie nieprawdziwe zdarzenia do czyjegoś życiorysu.

pamięć

Czym jest pamięć? Definicja i rodzaje

Pamięć to podstawowa funkcja umysłu, która umożliwia kodowanie, przechowywanie i odtwarzanie informacji o naszych doświadczeniach. Często porównuje się ją do systemu informatycznego. Mózg rejestruje dane (kodowanie), następnie je magazynuje (przechowywanie), by w razie potrzeby przywołać (wydobywanie) i wykorzystać (np. przypomnieć sobie gdzie odłożyliśmy klucze lub jak mnożyć liczby). W przeciwieństwie jednak do komputera, ludzka pamięć nie zapisuje wszystkiego bit po bicie. Jest dynamicznym procesem, w którym informacje są aktywnie przetwarzane. Po drodze mogą pojawić się błędy: możemy czegoś zapomnieć (brak wydobycia informacji) lub zniekształcić wspomnienie (błędnie je sobie przypomnieć).

Pamięć nie jest jednolitym „magazynem”. Psychologowie wyróżniają różne rodzaje pamięci ze względu na czas przechowywania i charakter informacji. Najczęściej dzielimy ją na:

  • Pamięć sensoryczna – ultrakrótkie przechowanie wrażeń zmysłowych (rząd milisekund do sekund). To dzięki niej przez ułamek sekundy widzimy „smugę” światła po zniknięciu błysku albo słyszymy echo dźwięku.
  • Pamięć krótkotrwała (operacyjna, robocza) – aktywne utrzymywanie niewielkiej ilości informacji przez kilkanaście-kilkadziesiąt sekund. Przykładem jest powtarzanie w myślach numeru telefonu tuż przed zapisaniem. Używamy wtedy pamięci krótkotrwałej. Jest ona ograniczona pojemnościowo (słynne „7 ± 2” elementy) i czasowo.
  • Pamięć długotrwała – obejmuje wspomnienia przechowywane od minut poprzez całe życie. Jej zawartość dzielimy dalej na m.in.: pamięć epizodyczną (wspomnienia zdarzeń z naszego życia, np. pierwszego dnia szkoły), pamięć semantyczną (wiedza o faktach i pojęciach, np. stolica Francji to Paryż) oraz pamięć proceduralną(umiejętności i nawyki, jak jazda na rowerze).

W kontekście podatności na manipulację najbardziej interesuje nas pamięć epizodyczna, czyli pamięć zdarzeń i doświadczeń osobistych. To właśnie ona bywa zawodna, choć przechowuje nasze życiowe historie, to z upływem czasu i pod wpływem rozmaitych czynników mogą się w niej pojawić luki, zniekształcenia lub nawet zupełnie fałszywe wspomnienia. Zanim przejdziemy do omówienia tych błędów, zastanówmy się jak działa zapamiętywanie i przypominanie.

Pamięć jako proces i etapy zapamiętywania

Procesy pamięciowe można podzielić na trzy główne etapy:

  1. Kodowanie (zapamiętywanie) – zamiana napływających informacji na formę, którą system nerwowy może zachować. To, jak dobrze coś zakodujemy, zależy m.in. od uwagi i zaangażowania. Informacje, którym poświęcamy świadomą uwagę i nadajemy znaczenie, zapamiętujemy skuteczniej niż bodźce ignorowane czy uznane za nieistotne. Przykładowo, łatwiej zapamiętamy nowe słowo, jeśli zrozumiemy jego znaczenie albo skojarzymy je z czymś znajomym, niż gdy bezrefleksyjnie je powtarzamy.
  2. Przechowywanie (magazynowanie) – utrzymanie śladu pamięciowego w czasie. Nasz mózg potrafi tworzyć trwałe zmiany (np. połączenia neuronalne) odpowiadające wspomnieniom. Jednak z czasem ślady pamięci mogą słabnąć (stąd zapominanie dawnych informacji) lub ulegać modyfikacji. Ważne jest też, że pamięć długotrwała nie jest statycznym „archiwum”. Wspomnienia mogą się przeorganizowywać, łączyć ze sobą lub częściowo zanikać.
  3. Wydobywanie (przypominanie) to proces odtwarzania przechowanych informacji i uaktywnienia ich w świadomości. Może przybrać formę odtwarzania swobodnego (np. samodzielnie próbujemy sobie coś przypomnieć) albo rozpoznawania (np. widząc listę odpowiedzi w teście wielokrotnego wyboru, rozpoznajemy tę, która pasuje). Skuteczność przypominania zależy od wielu czynników, m.in. od wskazówek – łatwiej przywołać wspomnienie, gdy mamy bodziec kojarzący się z nim.

Na każdym z tych etapów mogą pojawić się zakłócenia. Możemy w ogóle nie zapamiętać informacji (bo np. nie zwróciliśmy uwagi), możemy ją utracić wskutek upływu czasu lub interferencji z innymi wspomnieniami, wreszcie możemy ją wydobyć w niewłaściwy sposób. Czasem zapominamy zupełnie (np. czyjeś imię ulatuje nam z pamięci), a czasem mamy poczucie pewności, że coś pamiętamy lecz nasza pamięć jest błędna. Takie sytuacje nazywamy zniekształceniami pamięci lub fałszywymi wspomnieniami, o czym za chwilę powiemy szerzej.

neuromarketing

Pamięć jako rekonstrukcja, a nie doskonały zapis

Intuicyjnie wielu z nas chciałoby wierzyć, że pamięć działa jak kamera wideo. Rejestruje wydarzenia, a potem odtwarza je niczym film. Rzeczywistość wygląda inaczej. Psycholog Frederic Bartlett już w latach 30. XX w. wykazał, że przypominanie to proces rekonstrukcji. W klasycznym eksperymencie prezentował badanym opowiadanie pochodzące z obcej im kultury („Wojna duchów”), kiedy później proszono ich o odtworzenie historii, okazało się, że uczestnicy pominęli wiele szczegółów, a inne zmienili tak, by pasowały do ich własnych doświadczeń i schematów pojęciowych. Na przykład elementy niezrozumiałe kulturowo były zastępowane bardziej swojskimi (w ich relacjach „canoe” zmieniało się w zwykłą „łódź” itp.). Na podstawie takich obserwacji Bartlett stwierdził, że ludzie nie reprodukują wiernie wspomnień, lecz konstruktywnie je przekształcają, wypełniając luki tym, co „ma sens” z ich punktu widzenia. Innymi słowy, pamięć ludzka ma charakter rekonstrukcyjny. W momencie przypominania składamy wydarzenie na nowo z zachowanych strzępów informacji, posiłkując się naszą wiedzą, skojarzeniami i oczekiwaniami.

Ta właściwość pamięci na ogół jest zaletą, dzięki niej potrafimy wydobywać ogólny sens zdarzeń, łączyć informacje w spójną całość i adaptować wspomnienia do aktualnych okoliczności. Niestety, proces rekonstrukcji bywa też źródłem błędów. Jeśli brakuje nam jakiś fragmentów, umysł automatycznie uzupełnia „puste miejsca” tym, co wydaje się najbardziej prawdopodobne. W efekcie możemy szczerze wierzyć we wspomnienie, które w części albo nawet w całości jest wytworem naszej wyobraźni czy pomieszaniem różnych przeżyć. Co więcej, na to jak „zrekonstruujemy” pamięć wpływają późniejsze informacje, nasze przekonania, a nawet sugestie innych ludzi.

Pamięć świadków naocznych i efekt dezinformacji

Zagadnienie zawodności pamięci ma szczególnie duże znaczenie w sytuacjach, gdy ludzie są świadkami ważnych zdarzeń, np. wypadków czy przestępstw, a następnie zdają relacje lub składają zeznania. Przez długi czas zeznania świadków traktowano jako bardzo wiarygodny dowód. Jeśli ktoś mówi: „Widziałem to na własne oczy”, mamy skłonność wierzyć bez zastrzeżeń. Badania psychologiczne wykazały jednak, że nawet naoczni świadkowie mogą się mylić, a ich pamięć bywa podatna na rozmaite błędy i biasy (uprzedzenia). Wymiar sprawiedliwości boleśnie przekonał się o tym, gdy pojawiły się testy DNA uniewinniające skazanych. Okazało się, że wśród ponad 200 takich przypadków aż 75% wyroków opierało się na błędnych identyfikacjach świadków. Innymi słowy, setki ludzi niewinnie trafiły do więzienia, bo świadkowie byli przekonani, że rozpoznają właściwą osobę lub pamiętają przebieg zdarzeń, a w rzeczywistości się mylili.

Co sprawia, że pamięć świadka może zawieść? Jednym z najlepiej poznanych mechanizmów jest tzw. efekt dezinformacji – zjawisko, w którym późniejsze, błędne informacje zniekształcają pamięć o zdarzeniu. Pionierskie eksperymenty w tej dziedzinie przeprowadziła Elizabeth Loftus w latach 70. XX w. W klasycznym badaniu Loftus i John Palmer (1974) pokazali uczestnikom film przedstawiający stłuczkę dwóch samochodów. Następnie zadawano pytanie o prędkość aut tuż przed wypadkiem, ale różnym grupom użyto innego sformułowania: Z jaką prędkością jechały samochody, gdy się zderzyły?” albo „…gdy uderzyły w siebie?” (w oryginale użyto słów smashed vs hit). Okazało się, że choć wszyscy widzieli ten sam film, oceny prędkości zależały od sugestii zawartej w pytaniu. Osoby pytane o „zderzenie” (sugerujące poważny wypadek) szacowały średnio wyższą prędkość niż osoby pytane o „uderzenie”. Co więcej, tydzień później dopytywano tych samych świadków, czy widzieli na filmie potłuczone szkło. W rzeczywistości w nagraniu nie było rozbitego szkła, ale respondenci z grupy „zderzenia” znacznie częściej „pamiętali” jego obecność niż pozostali. Sugerowane słowo wywołało wrażenie, że wypadek był poważniejszy, niż był – i pamięć została rekonstruowana zgodnie z tą sugestią (większa prędkość, potłuczone szyby).

Loftus wykazała też, że wystarczy subtelna zmiana w pytaniu, by zaszczepić fałszywy detal. W innym badaniu pokazywano film z wypadku, po czym pytano: „Czy widziałeś ten pęknięty reflektor?” albo „Czy widziałeś jakiś pęknięty reflektor?”. Różnica wydaje się niewielka, ale w pierwszej wersji zakłada ona istnienie rozbitego reflektora. Faktycznie w filmie nie było rozbitego światła, jednak osoby pytane w sposób sugerujący (“ten”) znacznie częściej twierdziły, że go widziały. To pokazuje, że nawet pojedyncze słowo może wypaczyć wspomnienie. Ludzie zaczynają „przypominać sobie” obiekt, którego nie było.

pamięć

Jak to działa? Gdy po zdarzeniu otrzymujemy nowe informacje, czy to poprzez pytania, rozmowę z kimś innym, czy media, to nasz mózg może połączyć je z oryginalnym śladem pamięciowym. Pamięć wydarzenia ulega modyfikacji: częściowo opiera się na tym, co faktycznie widzieliśmy, a częściowo na późniejszej sugestii. Loftus nazwała to efektem dezinformacji. Od czasu jej pierwszych eksperymentów przeprowadzono setki kolejnych badań, które niezbicie potwierdziły istnienie tego efektu w wielu sytuacjach. Fałszywe informacje podane świadkowi po fakcie mogą zmienić jego pamięć o szczegółach (np. kolor auta, ubiór sprawcy), a czasem dodać całkiem nowy element, który nie wystąpił w rzeczywistości. Przykładowo, w jednym z badań osoby obejrzały obrazek stłuczki, gdzie widoczny był znak STOP. Później w pytaniach zasugerowano im, że był to znak USTĄP PIERWSZEŃSTWA. Wynik? Wielu uczestników upierało się, że widziało znak ustąpienia, mylnie „przypominając” go sobie zamiast znaku stop.

Badania Loftus i innych ujawniły kilka czynników, które zwiększają podatność na efekt dezinformacji. Upływ czasu od zdarzenia działa na niekorzyść. Im bardziej osłabnie oryginalna pamięć, tym łatwiej „nadpisuje” ją późniejsza sugestia. Jeśli świadek od razu po wypadku zanotuje szczegóły, to nawet gdy ktoś spróbuje go zmylić, ma on mocniejszy punkt odniesienia (pierwotny zapis). Ale gdy mija wiele tygodni, wspomnienie blednie i nowe, błędne informacje mogą wypełnić luki. Po drugie, powtarzanie sugestii (np. kilkukrotne zadawanie wprowadzającego w błąd pytania) potęguje efekt. Z każdym powtórzeniem rośnie nasza pewność, że coś miało miejsce. Wreszcie źródło informacji też ma znaczenie: jeżeli fałszywą informację uzyskamy od kogoś uznanego za wiarygodnego (np. policjanta podczas przesłuchania), chętniej ją uwewnętrznimy.

Niestety, osoby postronne, a często i sami śledczy, nie zawsze zdają sobie sprawę z kruchości ludzkiej pamięci. Wiele tradycyjnych metod przesłuchań czy okazania podejrzanych bywało realizowanych w sposób zwiększający ryzyko zniekształceń. Przykładowo, jeśli policjant nieświadomie sugeruje świadkowi, że ten człowiek na zdjęciu wygląda znajomo, prawda?”, może sprawić, że świadek zacznie sobie „przypominać” tę twarz, nawet jeśli faktycznie sprawcy nie widział. Loftus opisała przypadek, gdzie podczas okazania funkcjonariusz wielokrotnie wskazywał na zdjęcie konkretnego podejrzanego, naprowadzając świadka. W efekcie świadkowie uwierzyli, że to właśnie ta osoba jest winna, choć początkowo nie byli pewni. To zdarzenie dotyczyło procesu Howarda Haupta oskarżonego o porwanie dziecka. Dzięki zeznaniom Loftus na temat zawodności pamięci (przez niewłaściwe metody przesłuchania) ława przysięgłych uniewinniła Haupta. Sprawa ta pokazuje, że sugestywne pytania czy ukierunkowane podpowiedzi ze strony policji mogą „wdrukować” świadkowi fałszywe wspomnienia, np. upewnić go, że rozpoznaje kogoś lub widział broń, mimo że wcześniej nie był tego pewien.

W odpowiedzi na te odkrycia, od lat 80. stopniowo ulepszano procedury policyjne, by zminimalizować wpływ sugestii. Powstała technika tzw. poznawczego wywiadu – specjalnego sposobu przesłuchiwania świadków, który unika pytań naprowadzających, za to zachęca do swobodnego opisu i przypominania sobie kontekstu zdarzenia. Wprowadzono też „ślepe” okazania (osoba prowadząca okazanie nie wie, kto jest podejrzany, by nie dawać nieumyślnych sygnałów) i okazania sekwencyjne (podejrzanych pokazuje się jednego po drugim, a nie wszystkich naraz. Świadek nie szuka wtedy „najbardziej podobnego”, tylko ocenia każdą osobę niezależnie). Wiele z tych rekomendacji powstało właśnie dzięki badaniom psychologów nad pamięcią świadków.

Pomimo tych usprawnień, zawsze należy mieć ograniczone zaufanie do ludzkich wspomnień. Pamięć świadków jest zawodna, zwłaszcza gdy okoliczności zdarzenia były niesprzyjające: np. krótki czas obserwacji, słabe oświetlenie, duży stres czy obecność broni. Silne pobudzenie emocjonalne w chwili zdarzenia może zawęzić pole uwagi (klasyczny weapon focus effect, gdy ofiara skupia wzrok na broni i słabo zapamiętuje twarz napastnika). Również długi odstęp czasu między zdarzeniem a zeznaniem pogarsza wierność pamięci. Z kolei pewne czynniki wewnętrzne, jak uprzedzenia rasowe, skutkują zjawiskiem cross-race effect. Świadkom trudniej poprawnie rozpoznać osobę należącą do innej rasy/etniczności. Świadomość istnienia tych wszystkich ograniczeń jest ważna, aby interpretować dowody z zeznań ostrożnie i w razie możliwości szukać obiektywnych potwierdzeń (np. nagrań, śladów DNA itp.).

Na koniec warto podkreślić jeszcze jedną kwestię. Ppoziom pewności świadka nie gwarantuje prawdziwości jego wspomnienia. Często ofiary czy obserwatorzy są absolutnie przekonani, że pamiętają coś dokładnie, co nie przeszkadza im być w błędzie. Badania pokazują, że ludzie mogą mieć bardzo szczegółowe i pewne wspomnienia zdarzeń, które nigdy nie miały miejsca. Poczucie pewności wynika z tego, że fałszywe wspomnienie zostało z czasem solidnie „przyswojone” przez mózg, nie odróżnia on go od prawdziwych przeżyć. Taka iluzoryczna pamięć może być żywa, barwna, pełna emocji, a jednak całkowicie nieprawdziwa. Dlatego nie należy oceniać wiarygodności relacji tylko po stanowczości czy emocjonalności świadka. Jak ujął to jeden z badaczy: „Pamięć błędna bywa równie trwała i wyrazista jak pamięć prawdziwa”.

perswazja

Fałszywe wspomnienia

Dotychczas mówiliśmy o zniekształceniach istniejących wspomnień (przekręceniu szczegółów, dodaniu nieistniejącego elementu). Ale ludzki umysł potrafi posunąć się dalej. Możemy wytworzyć w pamięci wspomnienie całego zdarzenia, które nigdy się nie wydarzyło. Brzmi to niewiarygodnie, a jednak liczne eksperymenty udowodniły, że jest to możliwe. Co więcej, nasz mózg potrafi zaskakująco wiarygodnie „sfałszować” takie zdarzenie, łącznie z bogatymi szczegółami, emocjami i przekonaniem, że naprawdę miało ono miejsce.

Pionierką badań nad fałszywymi wspomnieniami autobiograficznymi również była Elizabeth Loftus. Wraz ze współpracownikami opracowała w latach 90. sprytną metodę badawczą zwaną potocznie „zgubienie w centrum handlowym” (lost in the mall). Chodziło o to, by spróbować zaszczepić badanym wspomnienie wydarzenia z ich dzieciństwa, które faktycznie nie miało miejsca, ale mogło brzmieć prawdopodobnie. Loftus wybierała zdarzenie o potencjalnie silnym ładunku emocjonalnym (choć nie skrajnie traumatyczne). Zgubienie się małego dziecka w dużym sklepie, płacz, a potem szczęśliwe odnalezienie przez rodzica. Do udziału zaangażowano rodzinę badanych: najpierw od najbliższych krewnych uzyskano opisy kilku prawdziwych epizodów z dzieciństwa danej osoby, a następnie wymyślono jeden fikcyjny epizod (właśnie zgubienie w centrum handlowym), upewniając się u rodziny, że nigdy coś takiego nie zaszło. Badany otrzymywał serię opisów swoich rzekomych wspomnień (prawdziwych i fałszywy) i miał opowiedzieć, co pamięta. Początkowo większość rozpoznawała fałszywkę jako coś sobie nieznanego, ale po kilkukrotnym wypytaniu w ciągu kolejnych dni część osób zaczęła sobie „przypominać” zgubienie się w sklepie. Wizualizowali szczegóły, opisywali własne emocje (strach, ulgę przy odnalezieniu), a nawet dodawali nowe elementy. Wyniki pokazały, że około 25% badanych uwierzyło w całkowicie zmyślone zdarzenie z dzieciństwa i twierdziło, że je pamięta. Co ważne, te fałszywe wspomnienia nie były u wszystkich tak samo wyraziste – niektórzy mieli tylko mgliste „wrażenie”, inni dość klarowny obraz. Jednak sam fakt, że co czwarta osoba dała się skłonić do wytworzenia (choćby częściowego) wspomnienia zdarzenia, które nigdy nie nastąpiło, był przełomowy. Pokazało to, że techniki przypominające te stosowane czasem w terapii (wielokrotne przywoływanie i wyobrażanie sobie hipotetycznego zdarzenia) mogą zaowocować konfabulacją, którą umysł akceptuje jako własne przeżycie.

Loftus kontynuowała te badania, próbując „wszczepiać” inne scenariusze. W jednym z eksperymentów udało się przekonać część osób, że na dziecięcej imprezie urodzinowej oblizał ich ucho wielki królik z Disneylandu – postać Pluto, będąca maskotką Disney’a. Brzmi absurdalnie, ale badani, którym zasugerowano takie zdarzenie, potrafili je potem barwnie opisać! W innym przypadku zaszczepiono dorosłym niechęć do pewnych potraw, np. wmówiono im (metodą sugestii pod hipnozą lub opowieści rodzinnej), że jako dziecko zatruli się szparagami lub lodami truskawkowymi. Kilka osób rzeczywiście „przypomniało sobie” taką sytuację i deklarowało, że do dziś nie lubi tych smaków. Takie badania pokazują, że fałszywe wspomnienie może mieć realne konsekwencje dla naszych preferencji i zachowań (np. ktoś unika pewnego jedzenia, bo wierzy w nieistniejący uraz z dzieciństwa).

Jednym z najsłynniejszych eksperymentów Loftus stało się tzw. „spotkanie z Królikiem Bugsem w Disneylandzie”. Warto o nim opowiedzieć, bo dobrze ilustruje siłę ludzkiej wyobraźni. Jak wiadomo, Królik Bugs to postać z kreskówek Warner Bros, zupełnie niezwiązana z wytwórnią Disney. NIe mógł zatem pojawiać się w Disneylandzie. Loftus postanowiła sprawdzić, czy mimo to da się nakłonić ludzi, by uwierzyli, że kiedyś spotkali Bugsa podczas wizyty w Disneylandzie. Uczestnikom eksperymentu powiedziano, że badanie dotyczy oceny materiałów reklamowych. Wręczono im ulotkę (sfabrykowaną na potrzeby badania) reklamującą Disneyland. Zawierała ona m.in. wzmiankę o tym, że można tam spotkać Królika Bugsa i uścisnąć mu dłoń. Niektórzy dodatkowo podczas „oceny reklamy” mieli w sali tekturową figurę Bugsa, niby przypadkowo zostawioną, co wzmacniało sugestię. Później pytano wszystkich o ich wspomnienia z ewentualnych wizyt w Disneylandzie w dzieciństwie. Wyniki zaskoczyły nawet badaczy: u osób, którym zaserwowano fałszywą reklamę, 16% zgłosiło, że pamięta spotkanie z Bugsem. W grupie z podwójną sugestią (ulotka + stojący w pokoju królik) aż 30-40% uczestników twierdziło, że spotkało i uścisnęło dłoń Królika Bugsa! Co więcej, niektórzy „przypomnieli” sobie dodatkowe szczegóły niewspomniane w ulotce. Opowiadali, że widzieli jak Bugs Bunny stoi obok Myszki Miki na paradzie, albo że przytulił ich na powitanie. Byli pewni, że to zdarzenie miało miejsce, choć obiektywnie było niemożliwe. Psycholog Jacqueline Pickrell, współautorka badania, skomentowała to słowami: „Przerażające jest, jak łatwo można stworzyć fałszywe wspomnienie”. Rzeczywiście, ludzka pamięć okazała się bardzo podatna na sugestię, wystarczyła sugestywna reklama i kontekst, by spory odsetek osób „odnalazł” w pamięci zdarzenie z fikcyjnym bohaterem.

Dlaczego uwierzyli w Królika Bugsa? Pickrell wyjaśnia, że proces konstruowania fałszywego wspomnienia jest stopniowy. Najpierw człowiek dopuszcza myśl „to mogło się zdarzyć” (np. Byłem w Disneylandzie, mogli tam mieć postacie z kreskówek – może i Królika Bugsa?”). To już pierwszy krok do uwierzenia. Jeśli dodatkowo pojawi się poczucie znajomości („coś mi świta, faktycznie mogło tak być”), to umysł zaczyna traktować scenariusz coraz bardziej poważnie. W końcu powstaje wrażenie autentycznego wspomnienia – człowiek wyobraża je sobie tak żywo, że nie odróżnia tej imaginacji od prawdziwej pamięci. Co więcej, gdy fałszywe wspomnienie się ugruntuje, mogą dobudować się do niego „efekty ripple” (fale wspomnień) – zaczynamy „przypominać sobie” dodatkowe okoliczności, które logicznie pasują do zdarzenia. W przypadku badanych – skoro uwierzyli, że spotkali Bugsa, to naturalne wydało im się, że np. mógł być obok Miki Mouse (choć w rzeczywistości nie mógł). Fałszywe wspomnienie rozrasta się, by wypełnić luki i stać się możliwie spójną narracją. To pokazuje, że pamięć działa zgodnie z zasadami asocjacji i schematów. Jeśli zasiejemy w niej ziarno (np. sugestię o pewnym zdarzeniu), mózg dorzuci powiązane elementy, czerpiąc z ogólnej wiedzy i innych wspomnień.

Przykłady powyżej dotyczyły relatywnie nieszkodliwych wspomnień (zgubienie się, spotkanie postaci z kreskówki). Psychologowie poszli jednak dalej, badając czy da się stworzyć ludziom fałszywe wspomnienia bardziej dramatycznych wydarzeń, nawet takich jak popełnienie przestępstwa. Tego zadania podjęła się m.in. dr Julia Shaw. W 2015 r. opublikowała głośne badanie, w którym wraz ze współpracownikiem wmówiła badanym, że jako nastolatkowie złamali prawo (np. dokonali napadu) i mieli kontakt z policją. Scenariusz ten był oczywiście zmyślony, a osoby badane dobrano tak, by było pewne, że nic takiego w ich młodości nie zaszło. Procedura polegała na serii trzech wywiadów z każdym uczestnikiem, rozłożonych na około 2-3 tygodnie. W pierwszym spotkaniu badacz opowiadał badanej osobie dwie historie z jej nastoletniego okresu: jedna była prawdziwa (uzyskana wcześniej od rodziców, np. o zgubieniu dużej sumy pieniędzy), a druga fałszywa – dotyczyła rzekomego konfliktu z prawem (np. bójki zakończonej interwencją policji). Ważny szczegół: w tę zmyśloną historię wmontowano pewne prawdziwe informacje o życiu danej osoby (uzyskane od rodzica), jak imię przyjaciela czy miejsce zamieszkania w danym okresie. Dzięki temu opowieść brzmiała wiarygodnie i „znajomo”. Badanych proszono, by opisali co pamiętają z obu zdarzeń. Oczywiście przy tym fikcyjnym wiele osób odpowiadało, że nic nie pamięta. Wtedy eksperymentator sugerował, że mogą spróbować wyobrazić sobie szczegóły, może coś im się przypomni. Zachęcano ich do korzystania ze strategii przypominania (np. myślenia o kontekście tamtych lat). W kolejnych dwóch wywiadach ponawiano pytania, starając się wydobyć więcej szczegółów.

Rezultat? Z 30 uczestników, którym zasugerowano kryminalną przeszłość, aż 21 osób (71%) rozwinęło szczegółowe, fałszywe wspomnienia rzekomego przestępstwa z udziałem policji. Opisywali przebieg zdarzenia, okoliczności, własne emocje, a nawet reakcje policjantów. Wszystko całkowicie zmyślone. Co ciekawe, podobny odsetek (76%) uległ również alternatywnej fałszywej historii o traumatycznym wydarzeniu niekryminalnym (np. poważnym wypadku). Z punktu widzenia badanych oba typy wspomnień – prawdziwe i fałszywe – wydawały się równie wiarygodne. Raportowali porównywalną liczbę szczegółów i poziom pewności co do obu zdarzeń. Innymi słowy, fałszywa pamięć niczym nie ustępowała prawdziwej w subiektywnym odbiorze. Jak to możliwe? Autorzy tłumaczą, że kluczowe było wykorzystanie kilku trików: połączenie fikcji z prawdziwymi elementami (np. znajome miejsca, osoby) oraz stworzenie przyjaznej atmosfery wywiadu, w której badani ufali prowadzącemu. Do tego doszły ogólne właściwości pamięci. Pamięć jest z natury omylna i rekonstrukcyjna, więc łatwo może wygenerować fałszywe wspomnienia o zdumiewającym realizmie. Wystarczyło 3 godziny rozmów i parę sugestii, by ludzki mózg zbudował kompletną, lecz nieprawdziwą historię z własnego życia.To badanie wywołało poruszenie, bo pokazało mechanizm mogący tłumaczyć zjawisko fałszywych wyznań w realnych śledztwach. Podejrzani czasem szczerze wierzą, że popełnili przestępstwo, choć tego nie zrobili, zwłaszcza jeśli byli poddani intensywnym przesłuchaniom.

TRENDY

Przytoczone eksperymenty uczą nas ważnej rzeczy: nasz mózg nie odróżnia źródła wspomnień tak dobrze, jak nam się wydaje. Często mieszamy to, co naprawdę przeżyliśmy, z tym, co sobie wyobraziliśmy lub o czym usłyszeliśmy. Psychologowie mówią tu o błędach monitorowania źródła, np. czy dane zdarzenie pamiętamy z autopsji, czy tylko czytaliśmy o nim? Zdarza się, że opowieść innej osoby „zapamiętamy” jako własne doświadczenie, albo że po latach mylimy wspomnienie snu z realnym faktem. Jeśli pewne wyobrażenie było wystarczająco często przywoływane, staje się subiektywnie realne. Dlatego metody polegające na intensywnym wyobrażaniu sobie zdarzeń (tzw. imagination inflation) potrafią podnieść czyjąś pewność, że to się naprawdę wydarzyło. W jednym z badań proszono ludzi, by wyobrazili sobie kilkanaście różnych zdarzeń z dzieciństwa (np. wybicie szyby kamieniem). Już samo jednorazowe wyobrażenie sprawiło, że wzrosło przekonanie badanych, iż dana sytuacja miała miejsce. W grupie, która miała tylko myśleć o zdarzeniu, 25% osób zwiększyło swą pewność, podczas gdy w grupie kontrolnej (bez wyobrażania) tylko ok 12%. Efekt ten nazwano właśnie „nadęciem wyobraźni”. W praktyce oznacza to, że samo rozważanie i wizualizowanie jakiegoś scenariusza czyni go w naszej pamięci bardziej prawdopodobnym. Jeśli ktoś latami fantazjuje o alternatywnym przebiegu wydarzeń, z czasem może mieć trudność z rozróżnieniem, co jest rzeczywistością, a co wytworem umysłu.

Pamięć dziecięca a podatność na sugestię

Na ile wiarygodne są wspomnienia małych dzieci? To pytanie nabrało ogromnego znaczenia w kontekście ujawnianych w latach 80. i 90. XX w. rzekomych wspomnień wykorzystywania dzieci – zarówno tych odzyskiwanych u dorosłych po latach, jak i zeznań składanych przez same dzieci. Z jednej strony, dzieci mogą być ofiarami przestępstw i ich zeznania są nieocenione. Z drugiej, pamięć dziecka różni się od pamięci dorosłego i młodzi świadkowie są bardziej podatni na wpływy. Badania w psychologii rozwojowej pokazały, że dziecięce ślady pamięciowe są mniej trwałe i łatwiej ulegają modyfikacji. Prof. Stephen Ceci i Maggie Bruck, eksperci od pamięci dzieci, stwierdzili w przeglądzie badań, że większość dzieci może w miarę dokładnie relacjonować zdarzenia, ale gdy dorośli zadają im sugestywne pytania lub naciskają na określoną odpowiedź – wiarygodność dzieci szybko spada. Mówiąc wprost: jeśli dorosły „podpowie” dziecku pewną wersję wydarzeń, często dziecko ją przejmie.

Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, małe dzieci mają naturalną skłonność do ulegania autorytetom. Wierzą, że dorośli (zwłaszcza rodzice, nauczyciele, terapeuci) mówią prawdę i „wiedzą lepiej”. Gdy więc np. terapeuta stanowczo sugeruje dziecku, że było skrzywdzone (na pewno ten pan cię skrzywdził, prawda?”), dziecko może założyć, że tak musiało być, skoro dorosły tak mówi. Brak pewności siebie i poszukiwanie wskazówek u dorosłych sprawia, że dzieci chętniej zgadzają się z sugestią. Po drugie, strategie pamięciowe dzieci dopiero się rozwijają. Małym dzieciom trudno samodzielnie wydobywać szczegóły z pamięci. W swobodnej relacji często podają one tylko ogólny zarys zdarzeń, niewiele szczegółów. Dorośli zadają więc dodatkowe pytania, nieraz naprowadzające („A czy wtedy zrobił ci to i to?”). Dziecko, chcąc zadowolić pytającego lub nie będąc pewnym, może po prostu przytaknąć proponowanej wersji. Badania pokazały też, że dzieci są bardziej podatne na powtarzane, natarczywe pytania. Jeśli maluch początkowo czemuś zaprzecza, ale usłyszy to pytanie wiele razy, może w końcu uznać, że dorosły oczekuje innej odpowiedzi i ją udzieli.

Klasyczne eksperymenty zilustrowały te mechanizmy. Psychologowie potrafili np. przekonać przedszkolaki, że „pewnego dnia palec myszy utknął im w pułapce na myszy”, opowiadając tę historię kilkakrotnie i zachęcając dzieci do wyobrażenia sobie tego, osiągnięto wysoki odsetek fałszywych wspomnień, że tak się stało. W innej serii badań (Ceci i inni) dzieci były kilkukrotnie przesłuchiwane o zdarzenia, które nigdy nie zaszły, przy czym badacze stosowali socjotechniki typu: „Twoja mama mówiła mi, że jak miałeś 3 latka, wydarzyło się X. Na pewno to pamiętasz”. W efekcie wiele maluchów zaczęło tworzyć szczegółowe opowieści o tych fikcyjnych zdarzeniach. Co uderzające, nawet dorośli fachowcy (psychologowie kliniczni) mieli trudność z odróżnieniem, które opowieści dzieci są prawdziwe, a które zmyślone pod wpływem sugestii – tak przekonujące wydawały się relacje małych „świadków”.

Oczywiście nie znaczy to, że wszystkie dziecięce zeznania są niewiarygodne. Klucz tkwi w sposobie zadawania pytań. Badania wykazały, że gdy używa się neutralnych pytań otwartych (np. „Co się wtedy stało? Opowiedz od początku.”). Dzieci potrafią przekazać istotne informacje całkiem rzetelnie. Natomiast pytania naprowadzające, wielokrotne, wymuszające wybór (np. „Czy ten pan cię dotknął tu czy tu?”) dramatycznie zwiększają ryzyko błędów. Zaleca się również ograniczać liczbę wywiadów. Powtarzanie przesłuchań sprzyja „uczeniu się” przez dziecko oczekiwanych odpowiedzi.

Niestety w realnych głośnych sprawach lat 80/90., takich jak tzw. procesy przedszkolne” (np. sprawa McMartin w USA), dochodziło do bardzo sugestywnych przesłuchań dzieci. Dzieci były pytane w sposób tendencyjny, wielokrotnie, przez wielu dorosłych – i w efekcie zaczynały opowiadać coraz bardziej fantastyczne historie o rzekomych rytuałach satanistycznych, lataniu na miotłach, itp. Z dzisiejszej perspektywy wiemy, że były to prawdopodobnie fałszywe wspomnienia, wykreowane w toku histerii i nacisków. Wielu oskarżonych w tamtych sprawach zostało ostatecznie uniewinnionych, a sposób traktowania dzieci-świadków stał się przedmiotem ostrej krytyki. Te wydarzenia zmotywowały naukowców (jak Loftus, Ceci, Bruck) do dogłębnego zbadania problemu dziecięcej sugestywności. W konsekwencji wprowadzono nowe standardy przesłuchań małoletnich: specjalnie przeszkoleni psychologowie zadają pytania neutralne, unika się podpowiadania odpowiedzi i straszenia dzieci, nagrywa się całe wywiady dla kontroli. Dzięki temu dziś świadectwa dzieci są znacznie ostrożniej oceniane.

pamięć dziecka

Nawiasem mówiąc, badania wskazują, że dzieci, choć bardziej podatne na sugestię, nie są jednak łatwe do nakłonienia do zeznań o skrajnie nieprzyjemnych/traumatycznych rzeczach, które się nie wydarzyły. Paradoksalnie, trudniej wmówić dziecku, że doznało krzywdy, jeśli naprawdę jej nie doznało. Dzieci raczej opowiedzą fantazje o wymyślonych zabawach, zwierzątkach, czarach (bo to dla nich neutralne), ale fałszywe oskarżenia o poważną przemoc nie są aż tak częste bez silnej presji. To pewna pociecha – w eksperymentach dzieci zwykle nie dają się przekonać, że np. były boleśnie zranione, jeśli nic takiego nie miało miejsca. Niemniej, jak widzieliśmy, przy odpowiednio intensywnej sugestii nawet najbardziej nieprawdopodobne historie mogą zostać przez dziecko „potwierdzone”.

Wyparte i odzyskane wspomnienia

Omówione zjawiska fałszywych wspomnień mają ogromne znaczenie w kontekście tzw. „wypartych wspomnień” traumy oraz metod terapeutycznych, które rzekomo te wspomnienia odzyskują. Według popularnej niegdyś koncepcji (wywodzącej się jeszcze z psychoanalizy Freuda) umysł może wyprzeć traumatyczne przeżycie, czyli zablokować świadomą pamięć o nim, by chronić osobę przed bólem psychicznym. Taka ukryta pamięć miałaby latami tkwić w nieświadomości, wywołując objawy (np. lęki), aż w końcu zostanie „odzyskana” za pomocą terapii hipnozą, wizualizacji lub innych technik. W latach 80. i 90. wielu terapeutów wierzyło, że jeśli pacjent cierpi na depresję czy problemy emocjonalne, „musi to być efekt zapomnianej traumy z dzieciństwa”. Rozpoczął się prawdziwy boom na terapie odzyskiwania wspomnień. Liczni pacjenci, głównie kobiety, „przypominali” sobie w gabinetach terapie, że byli w dzieciństwie molestowani przez rodziców, uczestniczyli w rytuałach satanistycznych, doświadczyli niewyobrażalnych okropności. Lawina oskarżeń rozbiła wiele rodzin i społeczności. Niestety, w sporej części okazało się, że te oskarżenia nie mają podstaw w faktach. Śledztwa policyjne nie znajdowały dowodów na istnienie satanistycznych sekt mordujących dzieci, a niektóre „odzyskane” wspomnienia wręcz przeczyły biologii (np. kobieta „przypomniała sobie”, że ojciec wielokrotnie ją zapładniał i usuwał ciąże. Tymczasem badanie lekarskie wykazało, że była dziewicą i nigdy nie była w ciąży. Coraz bardziej jasne stawało się, że dobre intencje terapeutów doprowadziły do katastrofalnych pomyłek. Techniki stosowane na sesjach – hipnoza, nakierowane pytania, interpretowanie snów, presja „ujawnienia prawdy” – w rzeczywistości często generowały fałszywe wspomnienia u podatnych pacjentów.

Elisabeth Loftus odegrała znaczącą rolę w ujawnieniu tego problemu. W swojej książce „The Myth of Repressed Memory” (Mit wypartych wspomnień, 1994) przytoczyła wiele przypadków, gdzie terapeuci praktycznie wmówili pacjentom traumatyczną przeszłość, a następnie okazało się to nieprawdą. Loftus argumentowała (wraz z innymi badaczami), że nie ma solidnych naukowych dowodów na istnienie mechanizmu wypierania i późniejszego odzyskiwania wspomnień w sposób dosłowny. Oczywiście ludzie mogą czasem nie myśleć o trudnych doświadczeniach, mogą je unikać, ale to nie znaczy, że są one zupełnie niedostępne świadomości i dopiero magiczna terapia je wydobędzie. Wręcz przeciwnie, dowody wskazują, że traumatyczne wydarzenia pamięta się zwykle aż nazbyt dobrze (choćby ofiary PTSD – nękają je natrętne wspomnienia, a nie „pustka”). Jak ujął to jeden z autorów: choć ofiary chciałyby zapomnieć, niestety nie mogą. Owszem, może zdarzyć się niepamięć pewnych elementów traumy, np. ktoś miał wypadek i nie pamięta samego zderzenia, bo był w szoku (to raczej zwykłe działanie stresu i mechanizmów uwagi). Bywa też, że dzieci nie rozumieją w pełni doświadczeń (np. molestowane małe dziecko może nie rozumieć seksualnego charakteru zdarzenia i dopiero po latach zinterpretować je jako molestowanie, ale to nie znaczy, że wypierało pamięć; raczej nie nadawało jej wtedy znaczenia seksualnego). W każdym razie, hipoteza o masowym wyparciu i odzyskiwaniu wspomnień wieloletnich tortur nie znalazła potwierdzenia. Za to bardzo realne okazało się tworzenie sztucznych wspomnień u pacjentów przez intensywną sugestię.

Doprowadziło to do licznych procesów sądowych. Poszkodowani pacjenci pozwali terapeutów za błędne terapie. W USA i Kanadzie zapadły wyroki skazujące psychoterapeutów za nadużycia (kosztujące ich milionowe odszkodowania). Jedna z głośnych spraw dotyczyła pewnej pielęgniarki (Nadean Cool), której psychiatra w trakcie terapii pod hipnozą „pomógł odkryć” rzekome wspomnienia udziału w kultach satanistycznych, kanibalizmu, gwałtów i posiadania 120 osobowości. Wszystko to okazało się wytworem sugestii lekarza; pacjentka wygrała z nim sprawę w 1997 r. Loftus zaangażowała się też bezpośrednio w kilka procesów karnych, gdzie pojawiały się dowody z odzyskanych wspomnień. Przykładowo, w głośnym procesie George’a Franklina (1990) skazano mężczyznę wyłącznie na podstawie „przypomnienia” sobie po 20 latach przez jego córkę, że widziała jak ojciec zamordował jej koleżankę. Loftus zeznawała jako ekspert, podając analogię eksperymentalną. Pokazała, że ludzie po obejrzeniu pewnego zdarzenia i zmanipulowanym materiale telewizyjnym mylą źródła i mogą wierzyć w cudze przeżycia jak we własne. Co prawda przysięgli początkowo nie dali jej wiary (Franklin został skazany), ale wyrok uchylono w apelacji, a sprawę ostatecznie zamknięto z uwagi na wątpliwą wiarygodność dowodu z pamięci.

Warto dodać, że spór wokół „wypartych wspomnień” pozostaje do dziś żywy. Niestety, wielu terapeutów nadal wierzy, że traumatyczne wspomnienia można latami blokować, a potem cudownie wydobyć na światło dzienne. Badania ankietowe wykazały, że 60-80% psychoterapeutów wciąż uznaje koncepcję wyparcia traumy za prawdziwą. W społeczeństwie odsetek ten bywa jeszcze wyższy. W jednym sondażu aż ok. 80% ludzi zgadzało się ze stwierdzeniem, że „umysł może całkowicie wyprzeć wspomnienie gwałtu/morderstwa”. Jest to o tyle niebezpieczne, że stwarza podatny grunt pod nowe „polowania na czarownice” oparte o niesprawdzone „wspomnienia” z terapii. Loftus i inni eksperci apelują, by terapeuci zachowali ostrożność. Nie zakładali a priori istnienia ukrytej traumy, nie stosowali hipnozy i technik wyobrażeniowych nastawionych na konkretny scenariusz. Zamiast tego powinni skupić się na obecnych problemach pacjenta, bez doszukiwania się na siłę dramatycznej przeszłości, bo można ją niechcący wykreować. Niestety, przypadki kontrowersyjnych terapii zdarzają się nadal. Jednym z nowszych przykładów jest historia z 2019 r., gdy pewna kobieta, zainspirowana internetowymi teoriami spiskowymi o handlu dziećmi, porwała dwójkę dzieci, sądząc że ratuje je z satanistycznej niewoli. Była przekonana w prawdziwość nieistniejącego spisku. Choć to skrajny przykład, pokazuje jak fałszywe przekonania i „ulotne” dowody pamięci mogą wyrządzić szkody.

Nie znaleziono dowodów, by ludzki mózg rutynowo wypierał traumę w nieświadomość i potem odzyskiwał ją w stanie nienaruszonym. Za to wiele dowodów wskazuje, że niewłaściwe metody „przypominania” mogą wszczepiać ludziom fałszywe wspomnienia, również dotyczące rzekomych traum. Oczywiście każdą sprawę należy traktować indywidualnie. Nie można zakładać z góry, że wspomnienie traumy jest fałszywe lub prawdziwe tylko na podstawie tego, kiedy się pojawiło. Ale zdrowy sceptycyzm i szukanie obiektywnych potwierdzeńsą niezbędne, zwłaszcza gdy konsekwencje są poważne (oskarżenia karne, rozbicie rodzin). Tu ponownie zasługą Elizabeth Loftus jest uświadomienie sądom i opinii publicznej, że pamięć nie jest niepodważalnym dowodem. Nawet jeśli ktoś jest szczery i przekonany.

Dlaczego pamięć bywa zawodna?

Przyjrzyjmy się zbiorczo głównym przyczynom zniekształceń pamięci:

  • Upływ czasu i zapominanie – z biegiem czasu ślad pamięci słabnie. Detale ulatują, pozostaje tylko ogólny zarys zdarzenia. Takie „dziurawe” wspomnienie jest podatne na zniekształcenia, bo mózg może wypełniać luki domysłami lub cudzymi relacjami.
  • Interferencja i pomieszanie źródeł – wspomnienia różnych, podobnych zdarzeń mogą się na siebie nakładać. Np. świadek wielu napadów może pomieszać szczegóły z różnych spraw. Albo czyjeś opowieści, filmy, sny mieszają się z naszymi przeżyciami. Ostatecznie trudno rozgraniczyć, co jest „moje”, a co zasłyszane. Stąd biorą się fałszywe przekonania (np. czy to ja widziałem ten wypadek, czy tylko czytałem o nim?”).
  • Sugestia zewnętrzna (efekt dezinformacji) – omówiony obszernie: pytania sugerujące, komentarze innych świadków, media, itp. dostarczają błędnych informacji, które integrujemy ze wspomnieniem.
  • Wpływ oczekiwań i schematów – nasza wiedza o świecie i stereotypy wpływają na pamięć. Często pamiętamy to, co wydaje się pasować do sytuacji, nawet jeśli tego nie było (np. ktoś „przypomina” sobie, że w gabinecie lekarza był stetoskop, bo gabinet lekarski zwykle tak się kojarzy, choć w danym nie było). Bartlett nazwał to rolą schematów. Umysł wypełnia luki typowymi elementami danej sytuacji. Na przykład w eksperymencie Brewer i Treyens (1981) uczestnik, który na chwilę wszedł do biura, potem opisywał z pamięci, co tam było. Wielu „pamiętało” książki na półce, choć w rzeczywistości żadnych książek nie było (schemat „biuro profesora ma książki”).
  • Emocje i stres – umiarkowane pobudzenie emocjonalne może sprzyjać zapamiętywaniu (wydarzenia istotne dla nas często pamiętamy długo). Jednak silny stres, trauma czy szok mogą zniekształcić przebieg zapisu pamięci. W trakcie silnego strachu zawęża się uwaga – powstaje wspomniany weapon focus (koncentrujemy się na zagrożeniu, reszta tła się rozmywa. Po czasie pamięć zdarzenia traumatycznego bywa fragmentaryczna, chaotyczna – mózg skupia się na kilku kluczowych aspektach, inne mogą ulec zatarciu lub rekonstrukcji post factum.
  • Motywacje i przekonania – czasem życzeniowe myślenie wpływa na pamięć. Możemy „zapomnieć” o czymś, co nam nie pasuje do naszego wizerunku (choć badania nad pamięcią autoplastyczną wskazują, że całkowite wyparcie to rzadkość, to jednak drobne deformacje, np. usprawiedliwianie własnych błędów są powszechne). Jeśli np. jesteśmy przekonani o czyjejś winie, możemy „przypomnieć sobie” dowody potwierdzające tę winę, ignorując sprzeczne. To tzw. efekt potwierdzania w pamięci.
  • Rozwój i wiek – dzieci mają bardziej podatną na sugestie pamięć. Ich mechanizmy kontrolne i wiedza są jeszcze słabo rozwinięte. Osoby starsze także stają się bardziej podatne na pewne błędy, szczególnie pomieszanie źródeł (być może z powodu spadku wydolności procesów frontalnych w mózgu odpowiadających za monitorowanie). Badania pokazały, że seniorom częściej niż młodym zdarza się uznać zasłyszaną informację za coś, co sami przeżyli. Jednocześnie pewne aspekty pamięci (np. pamięć znaczeń, wiedza) pozostają w starszym wieku całkiem dobre. Stąd starsze osoby czasem bardzo przekonująco opowiadają o rzekomych zdarzeniach, nie dopuszczając myśli, że coś pomyliły.

Wszystkie te czynniki mogą działać jednocześnie, co tłumaczy, czemu ludzkie relacje bywają tak rozbieżne. Każdy człowiek filtruje i rekonstruuje wspomnienia wedle własnych doświadczeń, wiedzy i sugestii, na jakie był wystawiony. W efekcie dziesięciu świadków tego samego wypadku może opisać go na dziesięć różnych sposobów. I żaden nie musi być w 100% zgodny z faktami.

odpowiedzialny marketing

Jak dbać o naszą pamięć?

Skoro wiemy już, że pamięć jest delikatnym instrumentem, warto zastanowić się jak o nią dbać, by działała jak najlepiej i by ograniczyć ryzyko zniekształceń. Poniżej przedstawiamy najważniejsze wskazówki od naukowców i lekarzy dotyczące utrzymania dobrej pamięci i funkcji poznawczych, zarówno poprzez zdrowy styl życia, jak i codzienne nawyki mentalne.

1. Zdrowy tryb życia

  • Regularna aktywność fizyczna. Ćwiczenia nie tylko budują mięśnie. Dotleniają mózg i wspomagają tworzenie nowych połączeń nerwowych. Badania wykazały, że osoby prowadzące aktywny tryb życia rzadziej doświadczają związanych z wiekiem spadków funkcji poznawczych i mają mniejsze ryzyko choroby Alzheimera. Ruch zwiększa przepływ krwi przez mózg, co sprzyja odżywieniu neuronów, a także stymuluje uwalnianie czynników wzrostu nerwów. Ćwiczmy więc regularnie – 30 minut umiarkowanego ruchu (spacer, jazda na rowerze, pływanie) przez większość dni tygodnia to inwestycja w naszą pamięć na przyszłość.
  • Wystarczająca ilość snu. Sen to nie lenistwo dla mózgu. Jest wręcz przeciwnie. To wtedy konsolidują się wspomnienia (świeżo nauczone informacje są utrwalane w pamięci długotrwałej). Dorosły człowiek potrzebuje przeciętnie 7-8 godzin ciągłego snu na dobę. Brak snu lub jego zła jakość (np. wskutek bezdechu sennego) poważnie upośledza pamięć i zdolność uczenia się. Każdy chyba doświadczył „dziur w pamięci” po zarwanej nocy. Chroniczne niedosypianie na dłuższą metę może dać efekt jak przyspieszone starzenie mózgu. Dlatego dbajmy o higienę snu. Stałe pory zasypiania, unikanie kofeiny na wieczór, przewietrzenie sypialni. Sen to czas, gdy mózg „porządkuje” wspomnienia i czyści zbędne informacje – nie zaniedbujmy go.
  • Zdrowa dieta dla mózgu. Mózg zużywa ok. 20% energii całego ciała, potrzebuje też wielu mikroelementów. Badania wskazują, że najkorzystniejszy dla funkcji poznawczych jest model diety śródziemnomorskiej. Bogatej w warzywa, owoce, pełne ziarna, orzechy, ryby i zdrowe tłuszcze (oliwa z oliwek), a ograniczającej czerwone mięso, tłuszcze zwierzęce i cukry proste. Taka dieta obniża ryzyko demencji i wspiera ogólne zdrowie naczyń, co przekłada się na lepsze ukrwienie mózgu. Zwłaszcza kwasy omega-3 (obecne np. w tłustych rybach morskich, siemieniu lnianym) są ważne dla pamięci. Budują błony neuronów i mają działanie przeciwzapalne, korzystne dla zachowania sprawności umysłowej. Ponadto należy unikać nadmiaru cukru. Badania wiążą diety wysoko cukrowe i wysokoprzetworzone z gorszym funkcjonowaniem hipokampa (struktury kluczowej dla pamięci). Innymi słowy, to co dobre dla serca, jest też dobre dla mózgu: dużo warzyw, umiarkowanie owoców, białko z ryb i roślin, zdrowe tłuszcze, mniej soli, cukru i tłuszczów nasyconych.
  • Zdrowe nawyki: żadnych używek w nadmiarze. Wiadomym wrogiem pamięci jest alkohol – upośledza on konsolidację wspomnień (stąd luki pamięci po pijanemu). Długotrwałe nadużywanie alkoholu może doprowadzić do poważnych ubytków pamięci (np. zespół Korsakowa). Jeśli pijesz, to z umiarem (np. lampka wina, nie cała butelka). Rzucenie palenia tytoniu również pomaga. Palenie uszkadza naczynia krwionośne i przyspiesza procesy miażdżycowe, co negatywnie odbija się na dotlenieniu mózgu i może prowadzić do udarów oraz związanych z nimi zaburzeń funkcji poznawczych.

2. Trenuj umysł. Bądź ciągle uczniem

Mózg przypomina mięsień – używany rośnie w siłę, zaniedbany – słabnie. Aby zachować dobrą pamięć, warto przez całe życie ćwiczyć swoje zdolności umysłowe. Nie muszą to być specjalne gry komputerowe (choć i takie mogą być pomocne); kluczowe jest po prostu stawianie mózgowi nowych wyzwań. Kilka sposobów:

  • Ucz się nowych rzeczy. Nauka języka obcego, gra na instrumencie, poznawanie nowego hobby – to wszystko stymuluje tworzenie połączeń neuronalnych. Badania wykazały, że osoby dwujęzyczne dłużej zachowują sprawność poznawczą, a u części z nich objawy demencji pojawiają się później niż u jednojęzycznych. Być może dzięki „rezerwie poznawczej” zbudowanej przez lata używania dwóch języków. Nie wahaj się więc zapisać na kurs czy zacząć studiów w późniejszym wieku. Umysł lubi się uczyć.
  • Ćwicz pamięć aktywnie. Zamiast zawsze polegać na notatkach czy smartfonie, staraj się zapamiętywać rzeczy: np. listę zakupów (możesz używać mnemotechniki. Kojarzyć przedmioty z obrazami), ważne numery telefonów, nowe słówka. Istnieją techniki pamięciowe, które czynią zapamiętywanie efektywniejszym i jednocześnie są gimnastyką dla mózgu. Rozwiązuj krzyżówki, puzzle, graj w szachy. To wszystko trzyma pamięć w formie.
  • Bądź ciekawy świata. Czytanie książek, dyskutowanie z ludźmi, odwiedzanie nowych miejsc. To wszystko pobudza tworzenie się skojarzeń w pamięci. Im więcej masz punktów odniesienia (wiedzy, doświadczeń), tym łatwiej przyswajasz nowe informacje i osadzasz je w sieci pamięciowej. Np. jeśli interesujesz się historią, łatwiej zapamiętasz datę wydarzenia, bo kojarzy ci się z innymi znanymi datami. Zatem pielęgnuj zainteresowania lub znajdź nowe pasje intelektualne.

3. Unikaj stresu i izolacji

Chroniczny stres ma niszczący wpływ na hipokamp i inne struktury mózgu odpowiedzialne za pamięć. Hormony stresu (kortyzol) w długim okresie mogą upośledzać zdolność tworzenia nowych wspomnień i przyspieszać zanik neuronów. Dlatego dla zachowania jasnego umysłu ważne jest dbanie o zdrowie psychiczne: techniki relaksacyjne, medytacja, terapia w razie potrzeby. Medytacja uważności (mindfulness) w badaniach poprawiała funkcje uwagi i pamięci operacyjnej. Być może dlatego, że uczy umysł lepszej koncentracji i redukuje szkodliwy stres.

Równie istotne jest życie społeczne. Kontakty z innymi ludźmi stymulują nasz mózg (rozmowy, wspólne wspomnienia, interakcje społeczne). Samotność i brak stymulacji społecznej są czynnikiem ryzyka pogorszenia funkcji poznawczych. Osoby starsze, które pozostają aktywne towarzysko – spotykają się z rodziną, przyjaciółmi, udzielają się w klubach czy wolontariacie – rzadziej doświadczają demencji niż ich izolowani rówieśnicy. Bycie z ludźmi chroni też przed depresją, która negatywnie wpływa na pamięć. Jak głosi przysłowie: „wesołe życie, bystrość umysłu”. Dlatego starajmy się utrzymywać więzi społeczne, rozmawiać, śmiać się, dzielić historiami. To nie tylko przyjemne, ale i pożyteczne dla pamięci.

4. Korzystaj z strategii pamięciowych

Chociaż zachęcam do trenowania pamięci, nie ma nic złego we wspomaganiu się sprytnymi metodami na co dzień, by odciążyć mózg. Wręcz przeciwnie. Dobre strategie organizacji informacji mogą sprawić, że mniej zapomnimy i mniej przekręcimy. Kilka porad:

  • Notuj i twórz zewnętrzne „punkty pamięci”. Nie polegaj wyłącznie na pamięci, gdy to coś istotnego. Zapisz to (ale ważne, by samo zapisanie było przemyślane, wtedy angażujesz pamięć w proces). Twórz listy rzeczy do zrobienia, kalendarze z przypomnieniami. Zrobienie notatki to także akt powtórzenia, co wzmacnia pamięć.
  • Grupuj i twórz kategorie. Jeśli musisz zapamiętać listę elementów, postaraj się je pogrupować w znaczące kategorie lub historyjkę. Np. lista zakupów: zamiast 20 losowych produktów, pogrupuj „warzywa”, „nabiał”, „środki czystości” itd. Wspomnienia epizodyczne też lepiej przechowujemy, gdy umiemy je umiejscowić w pewnych ramach (np. to było latem, na wakacjach u babci. Łatwiej sobie przypomnieć potem szczegóły).
  • Zadbaj o kontekst przy nauce. Jeśli uczysz się czegoś nowego, spróbuj połączyć to z już znanymi informacjami. Twórz skojarzenia Im więcej powiązań ma nowa informacja z istniejącą wiedzą, tym łatwiej ją wydobędziesz. Np. imię nowo poznanej osoby skojarz z kimś sławnym o tym imieniu albo z cechą tej osoby. Staraj się także angażować wyobraźnię. Wizualizuj rzeczy, twórz w myślach obrazki, bo pamięć wzrokowa bywa silna.

5. Uważaj na czynniki, które mogą szkodzić pamięci

O niektórych już wspomnieliśmy (np. brak snu, stres, używki). Dodajmy jeszcze parę:

  • Leki i substancje. Niektóre medykamenty mogą zaburzać pamięć i koncentrację, np. silne środki uspokajające (benzodiazepiny), nasenne, a także niektóre leki przeciwalergiczne czy przeciwbólowe opioidowe. Jeśli zauważasz u siebie problemy z pamięcią, warto sprawdzić z lekarzem, czy przyjmowane leki nie mają takich skutków ubocznych i ewentualnie poszukać zamienników. Oczywiście substancje psychoaktywne (narkotyki) również potrafią poważnie uszkodzić funkcje poznawcze przy dłuższym stosowaniu.
  • Urazy głowy. Dbajmy o bezpieczeństwo. Uraz mózgu (wstrząśnienie, itp.) może trwale pogorszyć pamięć. W sportach kontaktowych nośmy kaski, zapinajmy pasy w samochodzie. Profilaktyka urazów to profilaktyka utraty pamięci.
  • Choroby ogólnoustrojowe. Cukrzyca, nadciśnienie, miażdżyca. Wszystkie te choroby naczyń krwionośnych uszkadzają drobne naczynka w mózgu i mogą prowadzić do tzw. otępienia naczyniowego. Dlatego ważne jest kontrolowanie ciśnienia, poziomu cukru i cholesterolu. Zdrowe naczynia to lepsze ukrwienie mózgu i zachowanie jego sprawności.

6. Kiedy szukać pomocy?

Jeśli zauważasz u siebie lub bliskich narastające problemy z pamięcią i koncentracją, które wykraczają poza zwykłe roztargnienie – nie ignoruj tego. Zaburzenia pamięci mogą być objawem początków choroby (np. choroba Alzheimera, inne zaburzenia neurokognitywne). Wczesna diagnoza pozwala wdrożyć terapie opóźniające rozwój choroby i lepiej się do niej przygotować. Sygnały ostrzegawcze to np.: częste gubienie się w dobrze znanych miejscach, powtarzanie w kółko tych samych pytań, zapominanie słów, nasilone trudności z wykonywaniem codziennych czynności z powodu zapominania. W takiej sytuacji warto udać się do specjalisty (neurologa, neuropsychologa) na ocenę pamięci.

Na co dzień jednak większość z nas doświadcza drobnych zawodności pamięci, które są całkowicie normalne. Nikt nie pamięta wszystkiego. Ważne, by dbać o ogólną kondycję mózgu i nie przeciążać pamięci zbędnymi rzeczami (od czego mamy kartkę i długopis!). Jednocześnie zachęcajmy nasz mózg do aktywności intelektualnej. To tak jak z kondycją fizyczną: „ruszaj się albo zardzewiejesz”.

Mózg a joga

Na zakończenie

Badania nad ludzką pamięcią – w szczególności przełomowe prace Elizabeth Loftus – nauczyły nas pokory wobec własnych wspomnień. Pamięć nie jest taśmą filmową ani sztywnym zapisem danych. Jest żywym, ciągle zmieniającym się procesem. Choć dzięki pamięci potrafimy przechować w umyśle niezliczone informacje przez dziesiątki lat, to jednocześnie łatwo ulegamy iluzji, że pamiętamy dokładnie i wiernie. Prawda bywa inna. Wspomnienia mogą się mylić, a my nawet nie mamy świadomości tych zniekształceń. Jak obrazowo powiedział kiedyś Loftus, ludzka pamięć jest jak strona Wikipedii. Możemy ją sami edytować, ale i inni ludzie mogą ją edytować (poprzez sugestie).

Z jednej strony ta plastyczność pamięci jest niesamowita. Pozwala nam adaptować wspomnienia, uczyć się i zapominać to, co zbędne. Z drugiej strony, rodzi to niebezpieczeństwa. Możemy być szczerze przekonani o czymś, co nigdy nie miało miejsca, możemy też podejmować decyzje na podstawie fałszywych przesłanek (np. pomyłkowo oskarżyć niewinną osobę). Dlatego znajomość mechanizmów pamięci jest tak istotna. Dzięki pracy badaczy wiemy, jak poprawiać przesłuchania świadków, by minimalizować sugestię; wiemy, by traktować „odzyskane” wspomnienia z dużą ostrożnością; wiemy wreszcie, jak wspierać naszą pamięć, by służyła nam jak najdłużej.

Na co dzień dobrze jest zachować zdrowy sceptycyzm wobec własnej pamięci. Nie popadając oczywiście w skrajność i nie negując wszystkiego, co pamiętamy, ale będąc otwartym na możliwość pomyłki. Jeśli stawka jest wysoka (np. czyjeś dobre imię, nasze ważne życiowe decyzje), warto poszukać niezależnego potwierdzenia ważnych wspomnień lub skonfrontować relacje różnych osób. Pamięć bywa zawodna u każdego z nas, to nie powód do wstydu. Tak po prostu działa nasz umysł. Ale mając świadomość tych ograniczeń, możemy lepiej z nich zdawać sobie sprawę i unikać pochopnych wniosków typu „skoro to pamiętam, to na pewno tak było”.

Elizabeth Loftus powiedziała kiedyś, że jej misją jest „uczyć ludzi, aby nie traktowali pamięci jak świętości nie do ruszenia, bo to nie jest przechowalnia nagrań, ale akt tworzenia historii na nowo”. Pamiętajmy o tym paradoksie pamięci. To ona kształtuje naszą tożsamość, a jednocześnie my kształtujemy naszą pamięć. Traktujmy ją z troską i zrozumieniem. Dbajmy o nasz mózg, ćwiczmy go, ale też nie wymagajmy od niego doskonałości komputera. Bo siła ludzkiej pamięci tkwi nie w jej fotograficznej dokładności, ale w zdolności do nadawania sensu naszym doświadczeniom. Nawet jeśli czasem ten sens okrasimy odrobiną fikcji.

Bibliografia

  1. Loftus EF (1997), „Creating False Memories” – Scientific American
  2. Laney C., Loftus E.F. (2013), „Eyewitness Testimony and Memory Biases” – moduł w projekcie Noba.
  3. Stanford Magazine (2011), „How the Truth Gets Twisted”
  4. Schwarz J. (2001), UW News: „I tawt I taw a bunny wabbit at Disneyland…”
  5. Shaw J., Porter S. (2015), badanie „Constructing Rich False Memories of Committing Crime”
  6. Kidd K. (2022), „6 tips to keep your brain healthy”, Mayo Clinic Health System
  7. Psychology Today (Morgellons, 2019), „Forget Me Not: The Persistent Myth of Repressed Memories”
  8. Department of Justice Canada (Quas i in., 2002), raport „The Interaction Between Children’s Developmental Capabilities and the Courtroom… – 5. Suggestibility of Children’s Memory”

Artykuły eksperckie

  • Recenzja książki „Zrozumieć emocje. Kurs pozytywnej zmiany” Aleksandry Borowskiej

    Kiedy w mojej skrzynce pojawiła się przesyłka od Aleksandry Borowskiej, poczułam się naprawdę wyróżniona. Emocje są dla mnie tematem wyjątkowym - od lat łączę ich zrozumienie z pracą zawodową, strategią marketingową i neuromarketingiem, ale też z własnym rozwojem i poszukiwaniem…

    Zrozumieć emocje
  • Władza a mózg: im wyżej na stołku, tym trudniej zrozumieć

    Władza to nie tylko prestiż i przywileje. Liczne badania psychologiczne pokazują, że samo sprawowanie władzy zmienia sposób myślenia i odczuwania. Osoby na wysokich stanowiskach częściej koncentrują się na własnych celach, szybciej podejmują decyzje i bywają mniej wrażliwe na sygnały płynące…

    władza
  • Efekt ponadprzeciętności w biznesie: Jak nadmierna pewność siebie wpływa na

    Efekt ponadprzeciętności stanowi jedno z najbardziej powszechnych i jednocześnie najbardziej szkodliwych zjawisk kognitywnych w środowisku biznesowym. To systematyczna tendencja do oceniania własnych umiejętności, cech osobowości i osiągnięć jako lepszych od przeciętnej. Zjawisko to, znane również jako better-than-average effect (BTAE), zostało po raz pierwszy…

    efekt ponadprzeciętności
  • Efekt kameleona, czyli psychologia naśladowania w biznesie i życiu codziennym

    Czy zdarzyło Ci się wyjść z rozmowy z poczuciem, że rozmówca "nadaje na tych samych falach"? Może kiwał głową w podobnym tempie, używał przybliżonych słów, a jego gesty i ton brzmiały znajomo. Jeśli tak, to doświadczyłeś w praktyce efektu kameleona. Efekt…

    efekt kamelona
  • Techniki perswazji bazujące na emocjach

    Emocje potrafią silnie sterować naszymi decyzjami - nieraz silniej niż chłodna logika. Techniki perswazji celowo wywołują u odbiorcy określone uczucia (strach, sympatię, poczucie winy, dumę, przyjemność, itp.), aby w stanie tego wzbudzenia łatwiej skłonić go do pożądanej reakcji. Dzieje się tak dlatego,…

    techniki perswazji
  • Sprawdź swój koszyk
    0
    Dodaj kod kuponu
    Suma